Macie tak…wracacie po urlopie do pracy, siadacie na swoim
stanowisku do pracy o godzinie 8 i myślicie „ no nie tak od razu z kopyta nie
mogę się wziąć za pracę” pogadam ze wszystkimi co tam u nich słychać i dopiero
wezmę się za pracę, kiedy o 8.30 wszyscy już usiedli do swoich zadań po
szybkiej pogawędce wy myślicie, „nie no wypije kawę nabiorę energii i wtedy
ruszę z pracą”, o 9 kawa się kończy i znów złota myśl ”jeszcze do telefonu nie
zaglądałem” po przekopaniu Facebooka, Instagrama i czego tam jeszcze o 10
stwierdzacie „zgłodniałem czas na przerwę śniadaniową”, potem druga kawa i tak
dalej i dzień zleciał. Wy opuszczacie swoje stanowisko nie robić prawie nic,
mega zmęczeni, wypruci od tego nicnierobinia.
I jednocześnie macie świadomość, że gdybyście znaleźli
motywację do pracy wykonalibyście wiele zadań w pracy, jednocześnie byście
wracali do domów naładowani energia, redukując przy tym zaległości w pracy.
No ale jak to zrobić jak się nie chce, jak człowiek jeszcze
żyje minionym wolnym, nawet przywiązanie łańcuchem do biurka by niewiele tutaj
pomogło.
Przychodzą tutaj z pomocą trzy zasady zasady, jedna nazywa
się zasadą pięciu minut, druga dwóch minut a trzecia pięciu sekund.
Zacznijmy chronologicznie od tej środowej, zasady dwóch
minut. Ile razy gdzieś tam kręcicie się na swoim stanowisku pracy i wiecie, że gdzieś trzeba zadzwonić,
coś ustalić, gdzieś trzeba napisać maila, ale tak czas mija, kolejna godzina
leci, a te obowiązki gdzieś tam cisną z tyłu głowy. I tutaj przychodzi zasada
dwóch minut, która mówi, że zadania, które trwają poniżej dwóch minut zrób od
razu, przecież to tylko dwie minuty, co Ci zależy, zamiast siedzieć i coś
scrollowac poświęć 10 minut załatw te parę spraw, rachu-ciachu i będziesz mógł wrócić
do scrollowania z lepszym samopoczuciem, ze już coś zrobiłeś.
Ale zazwyczaj jest tak ze po tych 10 minutach taka
produktywność się Tobie zaczyna podobać, obudziła w Tobie pokłady ambicji, o
które siebie nie podejrzewałeś, tylko że zostały już bardziej skomplikowane zadanie, które tak szybko się
nie ogarnie i zajmą co najmniej pół godziny, a kto wie, może i godzinę, więc
motywacja siada. I tu nam przychodzi z pomocą zasada pięciu minut, która mówi, że
jeśli masz jakieś skomplikowane zadanie do wykonania na którego widok chce się
uciec, to spróbuj poświęcić mu pięć minut,
co Ci zależy, to tylko pięć minut, jak
nie to po 5 minutach wrócisz do scrollowania, a może się Tobie spodoba i poświecisz
mu jeszcze kwadrans i już będzie mniej kolejnego dnia, a nóż widelec się
wkręcisz i ogarniesz całe…co Ci zależy to tylko 5 minut.
No tak, tylko żeby popracować 5 minut trzeba się jakoś do tego
zmusić, jak? Przywiązać się do biurka. I tutaj z pomocą przychodzi zasada 5
sekund. Po prostu odlicz 5…..4…..3…..2…..1 i działaj! Tak jak start promu
kosmicznego 5…..4.….3…..2…..1 i pełny ogień. Od tego też się wzięła ta zasada,
pewna amerykanka miała wielkie problemy z motywacją do działania i zamiast
pracować, z nudów oglądała start promu kosmicznego gdzie nic się nie działo, po czym odliczono do
pięciu i wszystko ruszyło na pełnej parze.
Stwierdziła że i ona tak zacznie działać, ma coś do zrobienia nie będzie się
nad tym zastanawiać, odliczy 5….4….3…..2…..1 i weźmie się za realizację.
Zaobserwowała, że od tego czasu wszystkie obowiązki zaczęła realizować natychmiastowo
niwelując wszelakie zaległości, do tego stopnia ze napisała na temat tej zasady
kilka książek.
Zatem Panowie 5….4….3….2….1 OGIEŃ !!!